Wczoraj dzwoniła do mnie ciocia z Wrocławia. To osoba, z którą uwielbiam spędzać czas. Kiedy się z nią spotykam, zawsze jest wesoło i zabawnie. Można powiedzieć, że ciocia to taka dusza towarzystwa, choć ma już około sześćdziesięciu lat. Trzeba to sobie powiedzieć jasno — w pewnych kwestiach jednak wiek nie gra roli. Nic dziwnego, że się bardzo ucieszyłam na wiadomość, że za tydzień przyjedzie nas odwiedzić. Tydzień w pracy niezmiernie się dłużył, a ja odliczałam dni do wizyty Marysi. Nareszcie po weekendzie nadszedł dzień przyjazdu cioci. Z tej okazji wzięłam w pracy wolne, by spędzić z nią te dni i wyszłam po nią na dworzec autobusowy. Ostatni raz widziałam ją rok temu, a kiedy ją zobaczyłam, wysiadającą z autobusu, wyglądała tak samo, jak wtedy. Nic się nie zmieniła, nadal radosna i pełna wigoru. Nawet doskwierający jej ból reumatoidalny jej nie przeszkadza, gdyż stosuje wysoce skuteczną maść na reumatyzm. Przytuliłyśmy się na powitanie i zawiozłam ją do swojego domu, by rozpakowała swoje rzeczy oraz trochę odpoczęła. Na jej przyjazd upiekłam jej ulubione ciasto czekoladowe i ugotowałam zupę ogórkową. Kiedy zjadła, wręczyła mi mały pakunek, a w nim cudowny prezent — wieczne pióro do moich zapisków. Wiedziała, że mi się spodoba, tak dobrze mnie zna. Naszym rozmowom nie było końca, nawet nie wiem, kiedy nastała noc. Poszłyśmy spać, by się zregenerować, ponieważ jutro czekała nas wycieczka w góry. Jestem taka dumna z cioci, że pomimo swojego wieku, ma naprawdę świetną kondycję. Doskonale zdaje sobie sprawę, że musi ćwiczyć, by zachować sprawność, a to przynosi efekty. Na trasie ani przez chwilę nie musiałam na nią czekać, szłyśmy równo ramię w ramię. Podczas wędrówki ciocia opowiadała mi niezwykle ciekawe anegdoty z życia naszej rodziny, o których nie miałam pojęcia. Jak zwykle było dużo pytań, śmiechu i zabawy. Kiedy dotarłyśmy do schroniska, uświadomiłam sobie, że to wielkie szczęście, że mam kogoś takiego jak ona. Jesteśmy sobie bardzo bliskie i mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele takich wędrówek.