Problemem, z jakim boryka się mój mąż odkąd go poznałam jest powiększona prostata. Jest to dosyć kłopotliwe, bo w nocy bardzo często musi wstawać do toalety, przez co potem jest bardzo niewyspany. W tym całym wstawaniu jeszcze nie byłoby niczego złego, gdyby nie to, że przy okazji budzi też mnie. Przez to i ja jestem niewyspana, co powoduje ogromne rozdrażnienie, które towarzyszy mi przez cały dzień. Powiększona prostata mojego męża spędza sen z powiek nie tylko jemu, ale całej naszej rodzinie. I to dosłownie! To już dawno przestał być tylko i wyłącznie jego problem. Teraz wszyscy przez to cierpimy i nie wiem za bardzo co z tym zrobić. Nie chcę, żeby moje małżeństwo się rozpadło przez coś tak głupiego, jak powiększona prostata mojego męża. Pytałam o to wszystkie koleżanki i mówiły, że ich mężczyźni nie mają takiego problemu. Kilka z nich wspomniało, że to tylko i wyłącznie moja wina, bo postanowiłam związać się ze starszym od siebie facetem. Ale przecież mój mąż jest ode mnie starszy tylko pięć lat, to nie może robić aż takiej różnicy! Tak naprawdę to wydaje mi się, że problemem mężów moich koleżanek też jest powiększona prostata, ale żadna z nich nie chciała mi się do tego przyznać. Jestem niemal pewna, że tak było. W każdym razie muszę coś zrobić z tym schorzeniem, bo moje małżeństwo niedługo się rozpadnie. Już od kilku miesięcy wisi na włosku i to wszystko wina tego, że męża męczy powiększona prostata! Co gorsza, on bardzo nie lubi lekarzy. Przynajmniej twierdzi, że ich nie lubi, a moim zdaniem po prostu się ich boi. Jest przerażony jak ma iść do dentysty, więc co dopiero jakbym go zapisała do urologa. Cóż, tak czy siak chyba nie zostało mi nic innego. Zastanawiam się tylko jak to zrobić: czy powinnam powiedzieć mu zanim zapiszę go do lekarza, czy dopiero potem. Z jednej strony najlepiej postawić go przed faktem dokonanym, ale z drugiej boję się, że się na mnie rozzłości, co tylko pogorszy nasze relacje. Naprawdę nie mam bladego pojęcia co zrobić w takiej sytuacji.